Jestem złą matką …

Oglądam profile super matek i stwierdzam, że jestem złą matką.

Jestem złą matką, bo jestem zbyt surowa dla mojego Miśka, za mało organizuję mu zabaw edukacyjnych w domu, za dużo go przytulam, za często mówię mu, że nie mam czasu, za długo jest w przedszkolu, za mało ma zajęć sportowych, zbyt mało je warzyw, powinnam lepiej gotować i stworzyć bardziej zróżnicowaną dietę, za mało wiem o jego terapii, za dużo się przejmuję co powiedzą o nim inni…

Jestem złą matką, bo, za rzadko chodzę na spacery z Hanią, za dużo ją noszę, za mało czytam jej książek, za dużo pracuję, za dużo czasu spędzam na obowiązkach domowych, za często ze mną jeździ do pracy, za rzadko może mieć spokojna drzemkę w swoim łóżeczku, za mało ma zajęć ogólnorozwojowych, za późno poszła do dentysty, za dużo choruje, a ja zapomniałam znowu zrobić jej badań…

Jestem złą matką, bo za mało mam czasu z nimi, za mało czasu tylko dla nich… Ciągle czegoś za mało albo za dużo. Moje wybory wydają się wciąż niedobre, jestem ciągle nie tam gdzie chcieliby mnie widzieć inni. Marnuję czas z dziećmi, zamiast robić korpokarierę. Każdego dnia zamartwiam się o ich przyszłość, o to czy dobrze robię, o to czy moja intuicja mnie nie myli. Każdego dnia mam wyrzuty sumienia, że czegoś nie zrobiłam albo o czymś zapomniałam. Znacie to?

A gdyby tak odpuścić? Gdybym mogła być dla siebie dobra, łagodna, mniej wymagająca? Gdybym potrafiła powiedzieć sobie: „Ok, może te Twoje decyzje nie są obiektywnie najmądrzejsze, ale to najlepsze, co na tę chwilę i na wiedzę, którą masz, zrobiłaś.”

A gdyby tak olać? Gdybym spróbowała się nie zadręczać, że dzieci na kolację zjadły pizzę zamiast tarty z brokułami. Gdybym potrafiła pobawić się na spokojnie z dziećmi, chociaż wiem, że czekają 3 pralki, 2 suszarki i zmywarka? Jak by to było, gdybym poświęciła im full czas i atencję, bez telefonu w ręce. A może wieczorem przymknąć oczy, że nie chcą się kąpać, a zamiast tego obejrzeć razem bajkę, bo na nic więcej nie ma siły.

A może zrobić tak, jak radzą wszystkie te celebrytki i motywatorki – przejrzeć swoją listę obowiązków i zamienić wszystkie „muszę zrobić” na „chcę zrobić”. Może okaże się, że niewiele muszę. Może okaże się, że zupełnie inne są priorytety. Może czysty dom, okna, przez które coś widać i kuchnia pachnąca ciasteczkami fit nie znaczą tyle, co wtulone we mnie dwa małe ciałka.

A gdyby dać sobie prawo do pomyłek, przestrzeń do popełniania błędów, do pokazania tego moim dzieciom i dania im tym samym prawa do szukania swoich granic. Jakby to było nie musieć być idealną mamą?

Gdyby kiedyś okazało się jednak, że ten czas, w którym tak dużo jest ich w moim życiu, a tak mało ich samodzielności, tak wiele obowiązków, troski, czuwania w gorączce, śpiewania do ucha, tańczenia do muzyki, przytulania na kanapie, obcierania pupek, wycierania glutów, nocnych płaczów i krzyków „maaaaamooooo”, gdyby okazało się, że to najpiękniejsze lata mojego życia? Może nikt już nigdy nie będzie mnie tak potrzebował, tak kochał i tak mi ufał? Może mimo tego wszystkiego, o co mam do siebie pretensje, jestem dla nich najlepszą chociaż nieidealną mamą?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *