Ciekawość dziecka

Nie wiem czy to przez pełnię, czy po prostu przez mój nie najmłodszy już wiek, stałam się ostatnio bardzo refleksyjna…

Byłam dzisiaj na zakupach, miałam coś sobie kupić, a oczywiście wróciłam z rzeczami dla dzieci. Znacie to? No nie wiem o co chodzi, ale tak to ostatnio wygląda. Typowy shopping matki polki 😛

Ale absolutnie nie narzekam, bo radość, którą moje dziecko ma z otrzymywania prezentów jest bezcenna. Zdecydowanie wolę dawać niż otrzymywać prezenty.

Ale do czego zmierzam. Nie mogę się napatrzeć na tego mojego Miśka, jak on się cieszy z rzeczy, które dostaje, chociażby była najmniejsza! Nie wiem kiedy to przechodzi, pewnie niedługo przejdzie, ale póki co uwielbiam patrzeć jak biega po całym domu, trzepocze rękami i cieszy się całym sobą, zanim jeszcze wie co dostanie. Pyta oczywiście milion razy „co to jest, mamo?” Jest taki ciekawy co do jest w środku. Następnie skacze, rozrywa opakowanie na strzępy, wyciąga, znowu skacze, mówi jaki on jest szczęśliwy, przytula, skacze, biega, znowu macha rękami i znowu biega i skacze.

Ta radość dziecka, ta ciekawość z tego co odkryje tam, gdzie nie widać. On się nie zastanawia, co jest w środku, nie analizuje czy to mu się przyda, czy mu się spodoba. On chce od razu zobaczyć, odkryć i zachwycić się.

Z wiekiem to przechodzi, nie potrafimy się tak cieszyć z prezentów, gubimy już tę radość z odkrywania. Nawet nie spieszymy się zbytnio z otwieraniem, odkładamy czasami na później, nawet zdarza się, że boimy się tego, co zobaczymy…

Z życiem jest podobnie – dzieci są ciekawe świata, chcą zobaczyć go szybko, odkrywać od razu, z radością, często nie potrafią i nie chcą czekać. Są na maxa wdzięczne za szanse, możliwości i to co je spotyka. Są wdzięczne za kolorowy kamyk, jak i za nową kolejkę elektryczną 😉

A my? Czy już zgubiliśmy tę radość? Czy jesteśmy ciekawi świata? Czy potrafimy być wdzięczni za to, co mamy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *